Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi gavek z miasteczka Łódź. Mam przejechane z BikeStats 30242.18 kilometrów w tym 90.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.42 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

2016: button stats bikestats.pl 2015: Było ok. 25 tys. km button stats bikestats.pl 2014: Było ponad 20 tys. km button stats bikestats.pl 2013: Było ok. 20 tys. km button stats bikestats.pl 2012: button stats bikestats.pl 2011: button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gavek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

{[ over 200 ]}

Dystans całkowity:2944.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:114:23
Średnia prędkość:25.74 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:294.45 km i 11h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
262.50 km 0.00 km teren
09:52 h 26.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Jednodniowy wypad na Litwę po kwas chlebowy.

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 0

Plan prosty. Wjechać jednym przejściem granicznym  w Ogrodnikach, a wyjechać drugim w Budziskach oraz nakupić kilka butelek pysznego kwasu chlebowego.

Do granicy ładnie mi się jechało ponad 29 średnia mimo nawierzchni dość kiepskich. Później na Litwie jeszcze lepiej, bo i wiatr trochę się zmienił i miałem w plecy, dopiero gdy w Kalwarii skręciłem do Polski miałem wmordewind oraz ruchliwą dość "pofałdowaną" Via Balticę, co przy obciążonej prawie 6 litrami kwasu wcale nie pomagało, później trochę sytuacja się uspokoiła, a "jakość asfaltu znów wróciła do normy".  Całość zamknęła się w 12h wyjazd o 9 rano i powrót przed zmierzchem lekko po 21tej,

Trasa : Nowy Dwór- Gruszki- Strzelcowizna- Giby- Ogrodniki (przejście graniczne) - Lazdijai ( Łożdzieje) - Rudamina- Kalvarija- Budziski - Suwałki - Augustów - Lipsk - Dąbrowa Białostocka - Nowy Dwór.

Z awarii : snake o głupi właz na samym środku szosy w Łoździejach.
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
213.80 km 0.00 km teren
08:19 h 25.71 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Powrotu etap pierwszy. Krynica Morska - Święta Lipka

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 0

 Niby miałem jechać ponownie ta samą trasę, a nawet może byłoby z wiatrem? Ustaliłem, że jednak lepszym rozwiązaniem powrotu będzie jego rozłożenie na etapy.
Wyjechałem 7:05 z samej Krynicy, około 13-14 czekałem, bo lało potem pojechałem kawałek dalej zwiedziłem zamek w Reszlu a zanocowałem z domu pielgrzyma z Świętej Lipce.
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
402.20 km 0.00 km teren
15:47 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:51.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Nowy Dwór - Krynica Morska

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 0

Pojawiła się ciekawa propozycja dalszej "wycieczki". Po policzeniu tras wyszło,że będzie ponad 400km . Dystans już konkretny.Miałem plan wyjechać o północy, ale jakoś tak wyszło, że...zaspałem i zjadłem śniadanie, popatrzyłem na pogodę, czas leciał. Dokończyłem późne leniwe śniadanie, uzupełniłem bidony, wziąłem multitoola, pompkę, detkę, i parę innych ciuchów. 
Wyjazd 10.08.14 r. godz. 12.00 - akurat :)



Wyjeżdżam późno, ale nie nie mam nad sobą kata, więc liczę na to, żeby dojechać w limicie 24h.
Na starcie jadę z turystami ( Storm oraz... nie zapamiętałem), którzy jadą z Białegostoku i mają stówke już w nogach i za chwilę będą wracać, jadę z nimi przez ponad 20km.  Tempo słabe, ale to akurat dobrze, bo zamierzałem jechać na początku nieśpiesznie. Roztaję się z nimi na rondzie, a właściwie ze Stormem, który jedzie na poziomce. Ja jadę do Augustowa, a oni do Lipska.
Od tego momentu zaczynam indywidualną jazdę i zaczynam jechać własnym tempem. Za Augustowem kieruję się dalej w kierunku zachodnim na Ełk. Przy drodze spotykam objuczonego turystę, dostrzegam już z daleka cztery sakwy oraz przytroczone buty trekingowe dyndające po nich. Okazuje się kolega wraca ogólnie rzecz biorąc z Nordkappu, a teraz już prawie kończy trasę, niestety jedziemy przeciwnych kierunkach, ponad Jazeck z Kalisza będzie się kierował na Warszawę. Porozmawialiśmy sympatycznie, moglibyśmy przegadać z pewnością wiele godzin, ale przede mną wielogodzinna jazda, jemu też się śpieszyło, dlatego  - dzida! Łyda! Korba! W Ełku trochę źle wyjeżdżam, bo jadę obwodnicą i okrążam całe miasto, ale dobra wracam na drogę, którą sobie upatrzyłem która prowadzi do Giżycka. Tempo trzymam dalej dosyć solidne prawie 29 km/h. W którejś miejscowości uzupełniam płyny, Przez kilka kilometrów towarzyszą mi znaki, które informują o obiektach zw. z I i II wojną światowa.W Giżycku zauważam siedzących przed remizą strażaków, leniwie popijają herbatę i wypalaja papierosy. Wskazuja mi drogę i radzą bym się pośpieszył, docieram odrobinę po 19tej. Bramę już zamykają, fajrant koniec zwiedzania na dziś! Informuje mnie bileter. Spotykam przy wyjściu jakiego miłego Pana, który nocuje w obrębie murów twierdzy, dlatego też na chwilę wchodzę na dziedziniec, ale niestety dalej nie wiele z niego można zobaczyć. Trudno, innym razem.


Powoli się będzie robić ciemno. Chyba w Kętrzynie robię napad na snickersy w  Tesco oraz wstępuje na zapiekankę i kawę w Orlenie. No szczyt luksusu. A to jeszcze nie połowa dystansu.  Gdy robiłem zakupy już się zdążyło ściemnić , uzbrojony w lumeny, naładowany kaloriami oraz z krążącą kofeiną we krwi ruszam. Dalej ciepło jadę w krótkim rękawku i jest teraz zupełnie w porządku, bo odrobinę chłodno, w nocy to bardzo dobrze, bo przynajmniej mniej się spać chce.  "Łysy" doskonale współpracuje, doświetla mi kościół w Świętej Lipce ( w której będę nota bene nocował za tydzień )oraz Lidzbarku Warmińskim. Robię nawet niezłe zdjęcia, ustalam poziom lampki na mniejszy bo w sumie szkoda pracy na pełną moc. Już wcześniej to poczułem w nogach, że dalsza jazda przez Mazury i Warmię nie będzie taka płaska fajnie! Przyjamniej nie zasnę na płaskim ;) Niestety mój plan ulega dość dużym zmianom za Lidzbarkiem Warm. a Ornetą obserwuję kilka piorunów i ciemne chmury nad drogą, szukam jakiegoś przystanku na pustej drodze, która jest w remoncie, asfalt już jest ok. dlatego też pojechałem tą drogą, znalazłem fajny drewniany przystanek PKS i czekałem na rozwój wydarzeń. Długo nie musiałem się zastanawiać czy robię słusznie robiąc tutaj postój, po zjedzaniu jabłka nagle oberwanie chmury. Jest koło 2 w nocy idę spać w deszczu nie jadę.  Zawinąłem się na ławce i się przespałem pewnie ponad 2 godzinki, padało prawie cały czas. O piątej jestem dalej na trasie dalszy plan jest dosyać prosty kierunek Pasłek, później Elbląg  i meta Krynicy Morskiej. Po przekimaniu się jedzie mi się bardzo dobrze, dosyć szybko docieram do Elbląga, bo przed ósmą. Na rynku orientuję się, że mój telefon jest rozładowany, zahaczam o budowlańców, którzy przeprowadzali remont jedenego z lokali w samym centrum i ładuje telefon. Wyjeżdżam z Elbląga z przeświadczeniem ,że pozostało mi coś ok. 70km oraz ze zchurzonym niebem nad ziemią elbląską. Jadę-  uwaga uwaga - ścieżką rowerową prowadzącą równolegle do głównej drogi na Gdańsk , dociekam do Nowego Dworu Gdańskiego, kieruję się na Sztutowo. Na tym odcinku spotykam wiele rolkarzy z kijkami oraz bez, szybko mijamy się.  Gdy jadę już dosyć wymęczony Mierzeją Wiślaną słyszę przed sobą: No jedź szybciej wszyscy Cię wyprzedzają! Mąż do żony. Odpowiedziałem ja: Nawet nie mam już ochoty. Jadę 20km/h i tylko wypatruję finiszu. Droga po mierzei krętą i bardzo ruchliwa, wiele również rowerzystów, którzy mają dość średnie umiejętności jazdy w dużym ruchu, jeden rowerzysta mało nie został potracony, ale w sumie to jego była wina.



Bardzo udany wypad, który również dał mi w kość, bo raz zmokłem gdzieś za Ełkiem, myślałem,że już po burzy, ale okazało się inaczej....Wiatr niby jakoś nie był bardzo dokuczliwy, ale wiał z nieodpowiedniej strony, dlatego trochę męczył psychicznie.

Ogólnie cel wykonany, ustanowiony nowy samotny dystans dobowy z czwórką na początku.
Przyjazd do Krynicy Morskiej o 11:10

Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
282.60 km 0.00 km teren
10:57 h 25.81 km/h:
Maks. pr.:42.40 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Na Podlasie z sakwami. Przelot W-wa - Nowy Dwór

Poniedziałek, 28 lipca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 0

Opis jakoś później.
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
305.80 km 0.00 km teren
11:23 h 26.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Żar się z nieba leje, asfalt goreje. A 300ta wyrobić trzeba i zdążyć...na pociąg ;)

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 22.07.2014 | Komentarze 3

Tytułem wstępu, krótko się nie da!

Początkowy plan bym mniej więcej taki: zapakujemy się grzecznie w pociąg tzn. ja i Angelika i pojedziemy do Jeleniej Góry by potem uderzyć Na Przełęcz Karkonoską, zjechać na stronę czeską potem znów się wspiąć i nie odpaść od ściany zjechać i wrócić . Całkiem fajnie. Ale nie dane nam to było. 


Aard wysłał info/propozycje pojechania "czegoś" - no dobra. Dołączyliśmy do korespondencji, plan był pojechania " Z dzidą na wroga" do Niemiec, a skończyło się na tym, że spotkaliśmy się z Hipkami z Pabianicach po 8-ósmej na dworcu i mamy jechać do Jeleniej góry czyt. Wałbrzycha by wrócić jakoś sensownie do domów. Hipkowie przyjechali pociągiem, to dość istotna informacja, bo zamiar mieli jazdy z W-wy rowerami. Na szczęście dla Nich ( co się okazało później) - albo zaspali, albo w co bardziej do mnie przemawia - odpuścili.


Matma + dzida = oszczep ?!

Według wyliczeń czysto matematycznych, których orłem nigdy nie byłem wyszło ,że średnia "MUSI" być ponad 30km/h. Czyli ostra dzida od startu do mety. Okazało się już na pierwszych kilometrach, że to nie była DZIDA, to był OSZCZEP, prowadzony przez harpaganów z DZIDĄ 36-37. Angelika, jednak nie gustuje w tego typu rzeźnickich prędkościach. W Wieluniu przy Orlanie (ze średnią dalej grubo ponad 30km/h) naradzamy się i ustalamy, że nie będziemy spowalniać Hipko-Aaardów, bo mają bardzo napięty harmonogram i nie wiadmo czy go wykonają przy zaczynającym dopiero skwarze !  

Jedziemy po 300ta 

Od Wielunia rozłączamy się od "te-że-we" i już wolniejszym nieco tempem jedziemy po swoje. Tak, aby zdążyć na pociąg w którym będą już na nas czekać Hipko-Aardowie. ;)  Tak, że do Wrocławia! 

W Kluczborku dopełniamy bidony, przed "Żabą" i jedziemy w kierunku na.... Opole. No chyba coś nie tak poszło. Wracamy. Dobra jest już dobrze, ale dalej mój zmysł orientacji dostaje udaru,bo wydaje mi się, że zataczamy jakieś koło wokół Kluczborka. Chyba faktycznie tak było. 

Kierujemy się na Namysłów, ale odbijamy w Domaszewicacach na bardzo mało uczęszczaną drogę i próbujemy łapać "odrobinę chłodu od kawałków lasów". I tak nic to nam nie dało....


To będzie gdzie usiąść?

Po wypiciu kolejnych hektolitrów i sprawdzeniu, że Snickers jest w dość słabej kondycji jedziemy do Brzegu. Zajeżdżamy pod dość zakamuflowany Zamek Piastów Śląskich, robimy zdjęcia wszystko fajnie,ale przydałaby się woda. Szukamy jakiegoś sklepu z wodą. Objechaliśmy zamek, dotarliśmy do ryneczku, jednego , drugiego. Potem sklep - woda, cola. Nie ma gdzie odpocząć. Jedziemy " po ławkę" dobra może być nawet i kawiarnia. Nie ma ! Mijamy ludzi siedzących w cieniu na murkach i przy zamkniętych witrynach sklepów czy lombardów.  Dostrzegamy placyk, kościół, fontannę i końcu jest kawiarnia. Mamy czas, a 300 też będzie, więc dwa naleśniki oraz kawa mrożona.

"Marnujemy tylko czas"

Tak stwierdziła Pani, już trochę wstawiona,która usiadła przy sąsiednim stoliku i zaczepiała przechodniów ze swoimi niedorzecznymi pytaniami. 

W chwili gdy mieliśmy jest już serdecznie dosyć, nagle uciekła, zmyła się niepostrzeżenie i w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody wyparowała.  Widocznie najwyraźniej takie są właśnie działania udaru słonecznego w połączeniu z silniejszymi trunkami - ludzie wyparowują. W sumie - to nie ważne, i tak mieliśmy się "zwijać" :)

A w Strzelinie w sumie nic ciekawego , bo nie zatrzymaliśmy się, tylko przy wyjeździe na hample , bo Carrefour to i woda ! Nabici wodą, Ja blisko 9-10 litrów płynów w ciągu dnia, jedziemy w kierunku Wrocławia, Dojeżdzamy do kolejnej już dzisiaj Żabki, dzwonię do Aarda - akurat wsiadają do pociągu. Kupuję owoce, jabłka,banany, pomarańczę i dzida na dworzec. Angela wymieniła kilka znań z "Panem Zbyszkiem" spod sklepu. Już znamy skróty, to jedziemy.


Odcinki specjalne. Paris-Roubaix.

Ciemno to zrobiło się już przed Wrocławiem, gdy zrobiliśmy zakupy i znaliśmy skrót ruszyliśmy niezwłocznie w wyznaczonym kierunku, a odcinków wspaniałego bruku przybywało wraz z zmniejszającym się dystansem do 300tu.
To jest SPARTA, gdy bilety już mieliśmy w ręku i nie wielki zapas czasu na zwiedzanie pojechaliśmy na podbój kolejnych odcinków specjalnych.Podziw dla jeżdżących tampulców tu! 

Galeria : https://plus.google.com/photos/1155052787757834282...

P.s. Wspólne zdjęcie na dworcu  z Kotem, wypatrzonym przez Angelike ;) - https://picasaweb.google.com/102656043294773462009...

Po wielu trudach i obliczeniach dystans powinien się zgadzać, po odjęciu 11mm , do do średniej do 100% gwarancji nie daję. 

A mówiłem coś o upale???? No właśnie, nawet cola z lodówki w Brzegu była gorąca...


Trasa : Łódź- Pabianice- Wieluń-Kluczbork-Domaszewice- Brzeg- Strzelin-Żórawina-Wrocław 
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
388.20 km 0.00 km teren
15:14 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Miał być Bałtyk - wyszła solidna pętla

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 0

Mieliśmy bardzo dobry pomysł. Pojechać "gdzieś" w niedzielę. Kierunku upatrzonego nie było, teoretycznie jeśli chodzi o wiatr to miał być korzystny do jazdy w kierunku północnym. Dobra to jedziemy nad Bałtyk. Jak to zwykle bywa przy takich wyjazdach "wszystko trzeba zrobić na ostatnią chwilę. Po Maratonie Podróżnika musiałem przełożyć licznik z "Jaguara" do Kony. Powód bardzo prozaiczny - licznik Specjalized z kadencją - liczy, ale tylko 10h lub do 300km już nie pamiętam jak to było. Dlatego też bezprzewodowy Echoweel, który ponoć liczy do 1000km trafił do Kony. Jeszcze ku przestrodze, żeby nie padało założyłem błotniki.  Dlatego też spałem jakieś 3,5h ;)

Start ok. 5:30 - 11 stopni C. Pierwsze ~ 70km  jechaliśmy w "mleku" i ocieplić się zbytnio nie chciało. Wiatr silny, stwierdziliśmy, że "Bałtyk" to innym razem, tym bardziej, że później trzeba jakoś wrócić na poniedziałek...

W związku z tym plan uległ totalnemu przekształceniu w Krośniewicach skręciliśmy na zachód na Kłodawę z myślą o jakiejś tam pętli.Mieliśmy nadzieję, że uda nam się odpocząć od wiatru , lecz mieliśmy praktycznie do Słupcy czołowy...

W międzyczasie z pogody, która nie wróżyła nic dobrego, nawet można by powiedzieć, że była momentami dość złowroga  - wyszło słońce, chmury rozgonił wiatr i zaczęło trochę smażyć. 

W Kaliszu mieliśmy najdłuższy postój i zjedliśmy pizzę przy placu chyba Św. Jakuba. Angelika po zjedzeniu kilku kawałków dostała kopa i od tej pory po znużeniu wiatrem zaczęliśmy znowu jechać prawie 30, przez pewnien czas ;) Mnie pizza zaczęła ściskać żołądek - wtedy w zasadzie miałem największy kryzys. To pewnie przez ogólne połączenie wcześniejszych kilku batonów,kanapek,kiełbasy,lodów,bananów,wody,izotoniku,coli i może jeszcze czegoś.Zaczynało się ściemniać uzbrojeniu w światło jedziemy dalej, już z automatu. Dalsza trasa nie przebiegała zbyt ciekawie "byle do Poddębic", a Poddębic nie widu, ni słychu...W końcu dojechaliśmy, poczuliśmy się już jak w domu, zupełnie gdyby to już był koniec jazdy. Trochę zdołowani zaczęliśmy się toczyć do Łodzi. Tyle, to wiatr rozdawał dziś karty, i tak dzielnie daliśmy jadę i Angelika pobiła swój rekord!

Trasa w uproszczeniu:
Łódź- Zgierz- Łęczyca- Krośniewice- Kłodawa - Izbica Kujawska - Sompolno - Słupca - Pyzdry - Kalisz - Poddębice - Aleksandrów  - Łódź 
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
251.20 km 0.00 km teren
08:38 h 29.10 km/h:
Maks. pr.:58.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kona

Przygotowania do Maratonu Podróżnika

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 0

Trochę trzeba pouzupełniać wpisy :)
Właściwie to cały poprzedni rok ;) Trochę się z tym zejdzie, o ile nie odpuszczę .

Pobudka o 5 rano. Wyjazd z Angeliką po 6-tej.
Przejażdżka za Aleksandrów Łódzki -Dalików- Brudnów Stary- Budzynek - Opole - Ozorków - Zgierz (Długa) - Łódź ( Wycieczkowa) - Orlen - Strykowska/Inflacka. 85 km ;)

Godzinka prawie 10ta. Omówieni z Danielem - serweczem na 9:30. Pooglądaliśmy sprzęty, pogadaliśmy - o rowerach, bo jakżeby o czym innym ?! Pozostawiliśmy Angelikę w "ropodajni" , po czym - Ogień, korba i rzeźnickie tempo nadawane przez Daniela na zabójczej szosie ;) . O wietrze nie będę nic pisać , chociaż już napisałem. Trudno.

Następne kilometry przebiegały sobie tak o ile nic nie pomyliłem.


Pokaż Wskazówki dojazdu samochodem do Brzezińska/DK72 na większej mapie

Bardzo udany dzień i pogoda dopisała, choć rano w palce dosyć chłodno.
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
329.90 km 0.00 km teren
13:33 h 24.35 km/h:
Maks. pr.:60.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cel - Zakopane. Dzień 1/2.

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 1

Pomysł wyjazdu zjawił się w głowie tak po prostu. Parę pytań. To co jedziemy? Obliczanie trasy. Miało być 370-380km... Wyszło sporo więcej. Zebraliśmy się i wyjechaliśmy.
Planowaliśmy wyjazd mieliśmy zacząć o 4:00, lecz wyjechaliśmy ok. 5:35. Już od samego początku wiedzieliśmy, że warunki nie będą "najlepsze". Mowa o wietrze oczywiście. Zakładamy, że przed północą dotrzemy do Zakopanego. W Bełchatowie mylimy wyjazd i zamiast na Radomsko jedziemy w kierunku na Wrocław. Na odpowiedni kierunek drogi naprowadził nas zatrzymany ruch na szosie spowodowany wypadniem Tira z osobówką...Zawraciliśmy i pojechaliśmy na Radomsko. w Radomsku mieliśmy niespełna 160km. Później bacznie kontolowaliśmy na bieżąco mapę, aby nie wpakować się gdzieś znowu. Wkrótce później zaczęły się już podjazdy i zjazdy Jury.
Przed 21 byliśmy ok. 35km przed Wadowicami. Zrobilismy tam najdłuższy postój, bo chyba ok. godziny. Pogadaliśmy z jakimś rowerzystą i załatwiliśmy spanie w Wadowicach. O 23:30 zakończyliśmy jazdę i rozlokowaliśmy się na ul. Sadowej 20 ;)


Fotorelacja nastąpi... (stay be tuned.) ;)



GALERIA

ZDJĘCIA OD DAMIANA
Kategoria {[ over 200 ]}


Dane wyjazdu:
247.70 km 0.00 km teren
10:01 h 24.73 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Planta - Warszawa

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 0

Poprzedniego dnia udało się doprowadzić tylne koło do należytego porządku tj. urwaną szprychę zastąpiła jakaś już wcześniej wyciągnięta szprycha. Wycentrowane za grosze i można jechać!
Naszło mnie jeszcze przed wyjazdem i zmieniłem wianek w piaście od strony torpeda, bo był już trochę powyginany.

Wyjechałem wcześnie jak na mnie :) - o 9:30.
Pogoda taka "dziwna". Ni to słońce ni to deszcz.
Wiatr przeganiał chmury i był trochę dokuczliwy.

Wyrobiłem się w Warszawie na 21:20, więc całość zajęła mi 11h 50 min.
Postoje były trzy?
- przed Brańskiem ok 25 minut
- w Ciechanowcu szturmuje Carrefour'a
- w Zuzeli krótkie ogledziny koscioła i zwiedzanie muzeum
Później już nie mam żadnego dłuższego postoju. Jeden wymuszony przez roboty drogowe między Brokiem i Łochowem na szosie, w cieniu i w pobliżu "mokradeł" co skutkuje zmasowanym atakiem wrednych komarzyc... Uciekam szybko. Wrrr... Zjadam ostatnią kanapkę na króciutkim postoju i jadę by dojechać możliwie najszybciej. Światła montuje dopiero w okolicach Ząbek. Zasuwam w kierunku Wisły lecz droga się kończy. Pytam napotkanego rowerzystę jak się przedostać na druga stronę Wisły. Odpowiada, że nie bardzo wie...Pytam czy jest z Warszawy. Mówi, że tak. Jak się chłopak nie gubi w stolicy to tylko pogratulować orientacji ;) Ostatecznie przejechałem mostem Gdańskim, ale gigant!

Wyjazd udany. Kilka zdjęć:









Kolejna cerkiew © gavek


Ładny domek © gavek


Poleciał na obiad do okolicznej knajpy....Trudno © gavek




Kosciół Ciechanowski © gavek







Kościół w Zuzeli © gavek


Muzum kard. S. Wyszyńskiego © gavek


Tak mógł wyglądać pokój kardynała. © gavek


A tak kuchnia © gavek


Nowoczesne sprzęty kuchenne. Maselnica , pralka, wirówka itd. © gavek


Rekonstukcja klasy. © gavek


Kanciasty. © gavek



Nastepny wiatraczek. © gavek


Masa krytyczna w Jadowie?! © gavek


Pieknie oświetlony kościół w Jadowie © gavek


Dane wyjazdu:
260.60 km 0.00 km teren
10:39 h 24.47 km/h:
Maks. pr.:42.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Warszawa - Nowy Dwór

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 0

Miałem wyjechać skoro świt. Udało się o 9:42.
Prawie na całej trasie towarzyszył mi wiatr. Momentami dokuczliwy do tego stopnia utrudniając granie empetrójce, gdyż musiałem się domyślać co leci :] . Dobrze, że ruch był mały i nie musiałem się użerać z tirami ;)

Postojów miałem w sumie niewiele. Fakt późnego wyjazdu działał dopingująco. Bagaż stosunkowo mały, lecz swoje waży. Przed zjazdem w Mężeninie musiałem się zaopatrzyć w wodę ze względu na długi kawałek leśny.


Do celu dojechałem o 23:09.

Czas podróży 13 h 27 minut
Czas jazdy 10h 39 minut

Postoje:
~ na 75km w Przyjmach przy Shellu, kupuję dwie wody i pożeram to co mam, zostawiając trochę na później. Pierszy i najdłuży postój ok. 45 min
~ na 100km
~ na 125km po wodę
~ na 155km spotkałem rodzinkę na rowerach, chwilę porozmawialiśmy. Byli z Białegostoku na wycieczce w Tykocinie i objeżdżali okolicę.
Następnie zatrzymałem się przy wieży widokowej na skonsumowanie herbatników. Spotkałem podróżnych na rowerach. Okazało się, że byli z Wrocławia. Pierwszy raz na podlasie zawitali 2 tyg. wcześniej na plenerze fotograficznym. Wrócili do Wrocławia. Popracowali tydzień by "powrócić" na podlasie już na rowerach.

Dalej jadę właściwie bez zatrzymywania. Jedynie w okolicach Karpowicz przed Suchowolą montuje oświetlenie i zakładam kurtkę, bo trochę się ochłodziło.




Moment przed wyjazdem. © gavek


Monotonia? Troszkę tak. © gavek


Rodacy Tusk to ZDRAJCA! © gavek


Tusk to ZDRAJCA ! © gavek


Nie taka płaska ta autostrada ;) © gavek


10:48 - temp. pow. 29,6 , natomiast asfaltu 42,1 © gavek


Bug widziany z S ósemki © gavek


Postój po wjechaniu na szosę białostocką. © gavek


Jeden z najlepszych zjazdów na trasie. NIestety pod górę było lżej, zjeżdzając miałem ścianę wietrzną. © gavek


Upragnione mniej uczęszczane drogi podlasia. © gavek


Asfalt pozostawia wiele do życzenia, ale co tam ! © gavek


Opuszczona chata w pobliżu bagien biebrzańskich. © gavek


Goniądz. Goniłem by jechać możliwie najmniej w mroku. ;) © gavek